“Wiosenne Przebudzenie”
10 min read

Kiedy przychodzi nam na myśl słowo Wiosna w naszych sercach zakwita wyraźne ocieplenie. Niczym pąki na krzewach budzi się w nas nadzieja, a wraz z nią rozbrzmiewa nutka pozytywnego szaleństwa, chęć nowego .Szukamy pozytywnych stron życia., tworzą je nastrajające nas pozytywnie liczne drobiazgi.
Bohaterka naszego artykułu właśnie odrabia lekcję “Pozytywnego Przebudzenia” tworząc magię zamkniętą w niesamowitych plecakach torebkach, dodatkach
O kim mowa?
Joanna Januszkiewicz- Węcławowicz (1986r.), artystka ukończyła studia magisterskie na Wydziale Rzeźby krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych uzyskując dyplom w pracowni prof. Jerzego Nowakowskiego w 2013 roku. Praca dyplomowa autorki była pokazywana szerokiej publiczność na wystawie najlepszych dyplomów w Pałacu Sztuki. Artystka brała udział w wystawie pośmiertnej Macieja Szymona Cieśli “Nothing will be the same again” 2017r., W 2014r. w wystawie finalistów konkursu ” Nauka inspiracją sztuki-od mikroświata do Wszechświata” UJ Kraków etc.
Od 2012 r. tworzy instalacje w Kolegiacie św. Anny w Krakowie,
w 2002 roku zdobyła wyróżnienie w Ogólnopolskim konkursie pt. “Katyń” oraz w tym samym roku zdobyła wyróżnienie w konkursie Małych prac rzeźbiarskich Kluczbork.
Jej prace znajdują się w kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą. Żyje i pracuje w Krakowie.
A.K. Proszę się przedstawić naszym czytelnikom, kiedy zauważyła Pani talenty artystyczne u siebie?
J.J.W. Moja przygoda z zamiłowaniem do plastycznych zajęć pojawiła się wcześnie. Wiele dzieci uwielbia rysować, malować i lepić ale ja się w tym zatracałam. Potrafiłam przez wiele godzin “znikać” w domu, nie słysząc co do mnie mówili rodzice czy siostra. Było to śmieszne bo mieszkanie było małe, dużo się w nim działo, ciągle ktoś rozmawiał i jak za tamtych czasów zawsze jakaś sąsiadka “po szklankę cukru” wpadała więc był gwar. Nauczyłam się “wyłączać” i budować świat swojej fantazji. Miałam koło 8/9 lat jak zaczęłam lepić 🙂 były tony plasteliny, modeliny. Pierwsze były koty, zrobiłam ich dużo…bardzo dużo….kilkadziesiąt hiperrealistycznych kotów. Godzinami obserwowałam swojego kota aby uchwycić odpowiednią pozę, ruch. Aż osiągnęłam poziom, który mnie satysfakcjonował. Rodzina była zachwycona, ojciec godzinami wypalał te figurki, potem je lakierował z precyzją modelarza. Właśnie wtedy postanowiłam zostać rzeźbiarzem. Z ust 9 latki brzmiało to śmiesznie ale ja jestem uparta…
A.K. Dlaczego właśnie taka forma wyrazu i przekazu i co spowodowało Pani zamiłowanie do sztuki-dlaczego akurat rzeźba?
J.J.W. Dobre pytanie :)) rzeźba stawia wyzwania. Rysunek jest “łatwy” on mnie nie poruszał, malarstwo też ale to dlatego, że nie mam dobrego wyczucia w kolorach (jak większość rzeźbiarzy). Rzeźba daje mnóstwo możliwości, oprócz koloru, mamy trójwymiarową przestrzeń do okiełznania, z każdego ujęcia obiekt musi był przynajmniej zadowalający. trzeba dobrać odpowiednia fakturę aby wywołać odpowiednie skojarzenie w umyśle odbiorcy i to w taki sposób aby pobudzić odpowiednie emocje nie do końca uświadomione. Rzeźba dotyka wszystkich zmysłów, dobry rzeźbiarz potrafi je ze sobą zsynchronizować tworząc niepowtarzalną jakość. Czy ja to potrafię? nie wiem ale się staram…Jako dziecko znalazłam w domu stare wydanie “Rzeźba XIX w.” Kotula, Krakowski- godzinami ją oglądałam, widząc rzeźbę “Zmarzlużka” poczułam chłód, który otaczał tą pół-nagą dziewczynkę. Niesamowite przeżycie. Dążenie do takich emocji u widza napawa mnie adrenaliną. Nie bez znaczenia miała też moja wada wzroku, dość duża i astygmatyzm, zdiagnozowana dopiero w wieku 11 lat. Okazało się, że raczej słabo widzę, więc to co było bliskie nabierało większego znaczenia, a dotyk -myślę, że się wyostrzył. Stosuje mocne kontrasty, faktury, rzeźby miałam zawsze bardzo ekspresyjne (czasem trudne do odlania ) i myślę, że zaburzenie postrzegania rzeczywistego świata mocno mnie ukierunkowało. Po dekadzie okazało się że świat ma ostre krawędzie :)))
Dodatkowym wyzwaniem jest technologia. Rzeźbiarz-dobry, nie tylko musi mieć perfekcyjnie opanowany warsztat, świetną wyobraźnie, by móc pokazać coś więcej, przetwarzać często w 3d nieistniejące kompozycje, to jeszcze musi się znać na materiale w którym wykonuje prace. Ja pracuje w wielu technikach, jedynie nie zajmuje się kamieniem-on jest zimny. Musiałam zgłębić karty technologiczne poliestrów, epidianów przekonać się na własnej skórze, co się dzieje gdy zbyt duża ilość katalizatora zostanie dodana (tutaj wchodzi chemia niestety). Musiałam nauczyć się spawać, druty, blachy, stal taką czy inna (złomowiska to niezwykle interesujące miejsca), musiałam poznać rodzaje drewna-aby móc odpowiednie wybrać do konkretnego projektu, obsługiwać piłę łańcuchowe, szlifierki, dłuta itp. Nie wspominając o ceramice, której technologia wcale nie jest łatwa. Wszystko to sprawia, że umysł się permanentnie rozwija, ciągle musi coś “zbadać”, to świetna zabawa i wyzwanie!
A.K. Jest Pani artystką wielowymiarową jaka technika jest Pani najbliższa?
J.J.W. Kocham drewno, jego zapach, to że żyje nawet jak jest ścięte. Wtedy dostaje drugie życie. Jest oporne, nie ulega, czasem wygrywa. Trzeba mnóstwa godzin aby dojść do zamierzonego efektu. Od dłuższego czasu łącze drewno z ceramiką. Obie techniki dają ogromne możliwości. Na dzień dzisiejszy to “moja” technika.
A.K. Etatowa mama 3 chłopców, jak sobie Pani radzi z codziennymi obowiązkami i czy dzieci idą w Pani ślady?
J.J.W. Łatwo nie jest, nie będę zgrywać bohaterki. Odkąd zostałam mamą, ta rola przewodzi. Rzeźby muszą poczekać, dzieci szybko rosną, nie chce stracić ważnych momentów. Ale paradoksalnie to właśnie przy dzieciach osiągam największe sukcesy. Oni mnie mobilizują aby dać z siebie jeszcze trochę więcej. Stałam się silniejsza, lepiej zmotywowana i zorganizowana -choć zawsze pracowałam na grafach (o ironio dwie natury się ścierają). Mam nadzieję, że będą/są ze mnie dumni. Codziennych obowiązków przy takiej ekipie jest niezwykle dużo, często brakuje mi czasu aby po prostu zjeść (a przynajmniej usiąść przy tym). Proza życia-lekcje, treningi, zakupy, lekarze, pieluchy….etc. No i czas…ciągły wyścig z czasem aby zawieźć, przywieźć nie zapomnieć… Pracuje na okrągło więc po domu często chodzę z bluetooth i jednocześnie załatwiam sprawy służbowe. szczególnie teraz w pandemii to jest normalne. Większość osób ma podobną sytuację i przestałam się przejmować, że nagle któryś z chłopców potrzebuje czegoś ode mnie. Oczywiście jak rozmawiam to właśnie wtedy jest najwięcej pytań albo kłótni- ale spotykam się z dużą wyrozumiałością ze strony klientów czy firm. Ustalanie technologii odlewu przy krzyczącym dziecku już mnie nie wytrąca z równowagi 🙂
Jeżeli chodzi o zdolności dzieci, to z pewnością je mają. Mąż również jest z branży, więc dzieci dostały specyficzne postrzeganie rzeczywistości z dwóch stron. Ale nie widzę na razie, aby jakoś wyjątkowo się to ukazywało. Najstarszy syn przez jakiś czas jeździł ze mną na warsztaty ceramiczne i nieźle mu szło, ale nie poszedł w tą stronę. Ma świetnie rozwiniętą wyobraźnie przestrzenną i rysunkowo się rozwija. Średni syn się zatraca, jak maluje – tu widzę analogie do mojego lepienia z dzieciństwa, ale on ma dopiero 4 lata. A najmłodsze jeszcze nie mówi i jest na etapie zjadania kredek i mazaków braciom… Nie jest to łatwy zawód i świetlana przyszłość, więc nie naciskam, ale i nie zrażam, muszą znaleźć swoją drogę. To się czuje albo nie.
A.K. Ktoś nam szepnął, że prawdziwa wena, wena- Furia twórcza, dopada Panią w nocy. Proszę nam o tym opowiedzieć.
J.J.W. hahaha zawsze lubiłam w nocy pracować, ale tutaj chodzi raczej o cisze. Nikt ode mnie niczego już nie chce. Mogę się skupić i skoncentrować na własnych myślach i wrażeniach. Nic mnie nagle nie oderwie od pracy, ani chłopcy ani telefon…jest spokój. Lubię cisze, choć mam jej ostatnio bardzo mało. Dzięki temu, że się mobilizuje do pracy w nocy, choć te 2/3 godziny odzyskuję równowagę, a następnego dnia wiem co mam robić albo co muszę przemyśleć- i zaczynam dzwonić (haha)
A.K. Dowiedzieliśmy się, że oprócz rzeźb, obrazów tworzy Pani zjawiskowa ceramikę. Proszę o tym opowiedzieć.
J.J.W. Ceramiką zajęłam się trochę przez przypadek. Na początku było to zlecenie, więc trzeba było się nauczyć. Jestem samoukiem raczej w tej dziecinie (na ASP byłam w pracowni drewna) więc było trochę przygód. Trochę podpowiedzieli znajomi, trochę poczytałam no i próby…dużo prób i mnóstwo zmarnowanego materiału. po prawie dziesięciu latach mogę powiedzieć, że wiem dość sporo, ale daleka jeszcze droga przede mną aby dojść do ideału. Robiłam przez kilka lat ceramikę do restauracji-zaopatrywaliśmy siec restauracji w całej Polsce, to było duże wyzwanie, czasami kilka palet miesięcznie wyjeżdżało z pracowni. W innej technologii robię (cały czas) ceramikę użytkową dla pracowni aranżacji wnętrz, która otworzyła swoją firmę dla unikatowych dodatków wnętrzarskich. Czy specjalnie zaprojektowaną zastawę do Sushi baru. Moja autorska ceramika użytkowa to aktualnie filiżanki, niewielkie nakłady. Krótkie serie zastawy obiadowej. Nie biorę już udziału w targach, więc zrobiłam selekcję produktów, którą udoskonalam w wolnej chwili. W tym roku zamierzam dodać do zdobienia złoto i platynę. Bardzo cieszą mnie takie produkty, do łask wracają ręcznie wykonywane produkty na najwyższym poziomie i ja do niego dążę.
A.K. Doba ma określony czas. Jak Pani to robi, że znajduje Pani jeszcze czas na tworzenie unikatowych torebek oraz plecaków-czasem dobę da się troszkę rozciągnąć 🙂
J.J.W. Jak narodziła się wizja i jak powołane zostały one życia-Moja siostra zawsze się śmiała, że jak nie wiadomo co mi kupić na prezent to zawsze można kupić torebkę a im dziwniejsza tym lepiej! Tak torby to moje zboczenie, zawsze miałam ich dużo ale nigdy nie znalazłam idealnej więc ją sobie zaprojektowałam i wykonałam. Torba jest dla mnie przedmiotem niezwykle osobistym. Nikt nie dotyka moich toreb, nikt w nich niczego nie szuka. Dzieci również trzymają się z daleka. To jaskinia skarbów. Dopełnienie stroju to jedno, a zamknięty w niej wszechświat kobiety do drugie. W mojej torebce można znaleźć na prawdę wszystko.
Pierwsze torby nie były idealne, szukałam materiału odpowiedniego-padło na skórę naturalną. Kocham naturę, tak więc skóra która jest najbardziej ekologicznym, najbardziej trwałym i najpiękniejszym materiałem stała się tym idealnym surowcem. Musiałam poznać kolejną dziedzinę, która również okazała się bardzo skomplikowana. Całe szczęście spotykam na swojej drodze ludzi którzy chcą rozmawiać i dzielić się wiedzą. Ale czeka mnie jeszcze mnóstwo pracy. Pierwsza kolekcja która ujrzała światło dzienne była typowo moja. Zarówno kroje, kolory a nawet sesja fotograficzna, która odbyła się w jednym z najpiękniejszych miejsc jakie znalazłam-na pustyni.
A.K. Proszę opowiedzieć, jakie motto Pani przyświeca. Czy eco czy…?
J.J.W. Słowo eco jest mocno wyeksploatowanie. Często również niewłaściwie stosowane jak np: eko-skóra, która tak na prawdę jest miękkim poliestrem -szkodliwym dla natury. Ostatnio słyszałam, że pojęcie eko- skóry pochodzi od skrótu ekonomiczna skóra-czyli tani substytut skóry naturalnej. Kiedyś nazywano ją sztuczną skórą i jest to nazwa właściwa. Tak więc raczej nie eco a NATURA. Zbliżam się do tego, co bliżej naszemu wnętrzu i wszystkie dzieciny, którymi się zajmuję łączą się w jedno. Formy organiczne rzeźb, materiał w którym pracuje, tematy poruszane w rzeźbach i naturalne torby dopełniające całość kobiety jaką się stałam.
Są to świetnie wykonane rzeczy mimo, że sygnowane jako handmade.-staram się 🙂 to, że są szyte ręcznie jest ich atutem. Każda torba jest wykończona przez profesjonalistę kaletnika. Materiał dobierany w Polsce po wcześniejszym obejrzeniu i sprawdzeniu. A wykonanie ma być na poziomie najlepszych fachowców. Zawsze dążę do ideału. Półśrodki mnie nie interesują. Moje klientki są bardzo świadome i odpowiedzialnie kupują. Staram się sprostać ich wymaganiom.
-co jest najważniejsze dla Pani i o co Pani dba w projektach-spójność. Projektuję to co czuję. Jeżeli kolor mnie interesuje i pasuje do danej torebki to go zastosuję, bez względu czy jest on hitem sezonu czy nie. Uważam, że należy “czuć” to co się robi, wtedy rzeczy, wychodzące spod maszyny/dłuta/pędzla mówią same za siebie. Dbam o szczegóły, detale. Pewien cudowny człowiek, który ponad 10 lat temu użyczył mi swojej pracowni powiedział, patrząc na mnie jak malowałam tył płaskorzeźby (4metry/2.5m), że prawdziwego artystę poznaje się po tym jak wygląda tył jego pracy. Coś w tym jest. Tak więc w moich torebkach podszewka została również zaprojektowana indywidualnie, a piórka do zawieszek dobieram kolorystycznie i kształtem do siebie. Detale tworzą całość harmonijną.


A.K. Proszę opowiedzieć o planach na przyszłość. Jest Pani bardzo zaangażowana artystka, udziela się Pani twórczo i jeszcze własne, unikatowe w formie plecaki ?
J.J.W. Planów mam mnóstwo, pomysłów też..ciężko mi się czasem skupić na jednym i doprowadzić do końca. Ale ćwiczę cierpliwość. Mam zaprojektowane 2 kolekcje skórzanych toreb, które powoli się szyją, ekologiczną serie plecaków. Chciałabym rozszerzyć asortyment i pokazać szerszemu gronu moją twórczość. W kolejce czeka jeszcze ceramika oraz wystawa indywidualna rzeźb na wiosnę 2022r. Grafik jest dość napięty, więc biegnę dalej zanim kolejny pomysł wpadnie mi do głowy i będę musiała już, natychmiast go realizować, bo inaczej nie zasnę!
Produkcja sesji zdjęciowej, stylizacje: Jadwi Jagodowa
Modelka: Agi Knap
Foto : Robert Szmyt
Szczególne podziękowania dla projektantki Pani Haliny Rosa Design
Pani Joanny Januszkiewicz – Weclawowicz-Twoornia, www.twoornia.com
Pani Klaudii Michalskiej-kosmetolog
Stockholm 17.05.2021