Site icon

Kamil Poraziński Zdobywca Antyli- Miłośnik Karaibów

Kamil Krzystof Poraziński to pomysłodawca i jeden z założycieli Stowarzyszenia Geografów Polskich i Przyjaciół Geografii, podróżnik, reportarzysta- zdobywca Archipelagu Wielkich Antyli. Odznaczony Medalem Solidarności Społecznej Business Centre Club. Autor unikatowego projektu “Życie jak Podróż”, polegającego na integracji środowiska młodzieży niesłyszącej ze światem słyszących dzięki wspaniałej dziedzinie nauki jaką jest geografia. Trener rozwoju wyobraźni i pogody ducha. Mówi o sobie, że serce jego zostało na Karaibach. A wszystko zaczęło się tak… 

Od najmłodszych lat podróżował po morzach i oceanach ze swoim Ojcem Kapitanem Żeglugi Wielkiej. Pływał statkiem po Morzu Śródziemnym i promami po Morzu Bałtyckim do Szwecji, Danii i Niemiec. Już wtedy zadawano mu pytanie “Czas pokaże czy zostaniesz marynarzem?”. Po latach okazało się, że wybrał Geografię i podróżowanie, realizując projekt “Życie jak Podróż”, choć region Morza Karaibskiego, szczególnie Archipelagu Małych Antyli eksplorował, pływając cruiserami. 

Matka Kamila jest ekonomistką, skończyła SGPiS, czyli obecną Szkołę Główną Handlową. Cała rodzina przekonywała Podróżnika, aby poszedł w ślady mamy i kontynuował rodzinne tradycje, co zapewniłoby mu dostatnie, ustabilizowane życie. Kamil jednak poszedł za głosem serca, wybrał ukochaną geografię. Ukończył studia na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych na Uniwersytecie Warszawskim, oraz zdobył specjalizację w Centrum Studiów Latynoamerykańskich, gdzie chłonął wiedzę o swoim ukochanym regionie świata. Aby móc prowadzić wykłady dla społeczności niesłyszących ukończył również podyplomowo studia surdopedagogiki w Olsztynie. 

Bohater tego artykułu to człowiek żyjący z pasją, często idący pod prąd ogólnym trendom. Jego marzeniem jest przeżyć życie trochę inaczej niż wszyscy.

Podczas studiów działał aktywnie w kole naukowym studentów geografii, zorganizował wiele wypraw: na Nordkap– północny kraniec Europy, w siedemdziesiąt przemierzył Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, od Atlantyku, aż po Pacyfik, odwiedził Australię– zarówno interior: stolicę Canberrę i słynny monolit skalny Aborygenów– Uluru, jak i wielobarwną rafę koralową. W Azji zachwyciła go Korea Południowa i Kraj Kwitnącej Wiśni, szczególnie wyspa Honsiu, która była tematem pracy magisterskiej. 

Podczas gdy w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku większość żaków wiodło hipisowskie, beztroskie studenckie życie, bądź wyjeżdżało na “saksy” za granicę, Kamil wraz ze swoją ekipą pracowali w Polsce i zarobione pieniądze wydawali na realizację swoich celów. W 1997 roku pojawił się pomysł założenia Stowarzyszenia Geografów Polskich i Przyjaciół Geografii, które w 2022 roku obchodziło 25 lat istnienia. 

Przygodę z regionem Karaibów zaczął w 2001 roku od wyjazdu na wyspę Haiti, na której znajduje się Dominikana. Wyjazdowi towarzyszyły chwile grozy bo miał on miejsce niedługo po atakach terrorystycznych na World Trade Center w NYC, USA. Już wtedy, jadąc po bezdrożach pośród plantacji trzciny cukrowej, czuł magię tego miejsca, a gdy ujrzał rajskie plaże, królewskie tereny hotelowe i bajeczne lasy mangrowe, postanowił, że jeszcze tam wróci. 

Radość, entuzjazm i optymizm bijący z oczu miejscowej ludności ustanowił go w przekonaniu, że to jest właśnie to miejsce na Ziemi, o którym marzył. 

Jak postanowił, tak zrobił. Kilka lat później, w roku 2004, odwiedził Półwysep Jukatan i słynną Riviera Maya, ciągnącą się kilkadziesiąt kilometrów wzdłuż wybrzeża. Pobyt na wyspach Cozumel i Isla de Mujeres obfitował w liczne atrkacje: oglądanie głębin rafy koralowej z okien łodzi podwodnej yellow submarine, czy spotkanie z tajemniczymi iguanami w Garrafon Natural Park. Jednak, największym przeżyciem podczas tego wyjazdu było odwiedzenie majestatycznych piramid w Chichen Itza, Tulum i Coba, a najwięcej adrenaliny wywołało spenetrowanie jaskiń i skoki z kilkumetrowych skał do krystalicznej wody w legendarnych Cenote.

Chwile niepewności przeżył podczas huraganu Ivan. Najpierw o niesamowitej sile fale zwalające ludzi z nóg, a następnie noc w “opancerzonym” hotelu, sprawiły, że podobno podczas uroczystej kolacji tamtego wieczoru czuł się tak, jakby przebywał na Titanicu. Wtedy nie wiedział jeszcze, że w trakcie kolejnej wyprawy miał stanąć oko w oko z jeszcze groźniejszym huraganem. 

A na imię było jej Catrina… 

W 2005 roku odwiedził Kubę, wtedy jeszcze zarządzaną przez Fidela, wyspę jedyną w swoim rodzaju, największą z Archipelagu Wielkich Antyli. To właśnie tu, jedyny raz w życiu podczas lądowania samolotu ujrzał palmy, których pnie były napięte niczym łuki, a rozczapierzone wierzchołki niemal dotykały podłoża. Stolica wyspy, Havana, pozbawiona była prądu, a podróż małym jak łupina autobusikiem, na Półwysep Hicacos, z perspektywy czasu wydaje się być ekstremalną, gdyż w każdej chwili mógł on być zmieciony przez szalejące, przewalające się nad półwyspem nieokiełznane fale, wywołane niczym innym tylko złowrogą Catriną. “Huraganica” ta poczyniła wiele zniszczeń w regionie. To właśnie ona zmiotła z powierzchni Ziemi “French Quarter”, słynną dzielnicę Nowego Orleanu w Stanach Zjednoczonych. W takich chwilach uzmysławiamy sobie jak kruche jest życie ludzkie, jak z różnych przyczyn niczym domki z kart znikają z powierzchni Ziemi całe dzielnice, czy monumentalne budowle. Od wizyty Geografa w Stanach Zjednoczonych w 1997, zaledwie po kilku latach przestało bić serce Orleanu (French Quarter), czy Nowego Jorku (Wieże World Trade Center). 

Maksyma Carpe Diem wydaje się być bardzo aktualna i warta stosowania. Na wyspie, jak wulkan gorącej, spędził chwile rozkoszy: pływając olbrzymich rozmiarów katamaranem, flirtując z delfinami, czy łowiąc groźne barakudy. Delektował się potrawą pieszczotliwie zwaną “kopytem komendanta”, smakował jedyne w swoim rodzaju cygara spacerując wybrukowanymi ulicami Trynidadu, a wieczory spędzał przy romantycznej muzyce granej na żywo, wybrzmiewającej z kolonialnych instrumentów. W scenerii lagunowych jezior, bezpieczeństwa strzegli ochroniarze wyposażeni w wielkie, ostre jak brzytwa maczety. To były barwne, niezapomniane chwile, żył tak, aby każdy dzień miał swój oryginalny smak i cudowny aromat.

Po kilku latach ponownie powrócił na Karaiby, zapragnął poczuć atmosferę Wysp Dziewiczych Stanów Zjednoczonych i Archipelagu Małych Antyli, tym razem na pokładzie cruisera. Każdego dnia jego oczom ukazywała się kolejna rajska wyspa. Przygodę zaczął na St.Thomas. Kolorowym jeepem spenetrował większą część wyspy, podziwiając turkusową taflę, otaczającego spokojnego tego dnia, morza, a w stolicy wyspy, Charlotte Amalie, odnalazł opustoszały budynek muzeum, gdzie urodził się impresjonista Camillo Pizarro, którym był zafascynowany. To twórca słynnych dzieł takich jak: Czerwone Dachy, Jesienne Topole w Giragny, czy Bulwar Montmartre. 

Następnym urokliwym, należącym do dwóch krajów Francji i Królestwa Niderlandów, było terytorium St.Martin. Olbrzymie wrażenie zrobiła na nim farma motyli, gdzie można było zobaczyć niesamowite wielobarwne osobniki gatunku Monarch. Natomiast dreszczyk emocji towarzyszył mu na, promowanej w mediach społecznościowych, plaży, nad którą lądowały i startowały wielkie samoloty. Wtedy to uratował życie jednej dziewczynce. Ona, zauroczona magią tego miejsca, straciła uważność i o mały włos nie została zepchnięta do wzburzonej wody przez odrzut, wydobywający się z silników olbrzymiej maszyny. 

Kolejne odwiedzone przez Kamila Krzysztofa wyspy to: Antigua, ze słynnym zabytkowym fortem obronnym i zapierającymi dech w piersiach widokami na zatoką wypełnioną wartymi miliony dolarów jachtami i Guadelupę, jedyną w kształcie skrzydeł motyla, z dziewiczymi plażami i dziką naturą. 

Natomiast największe wrażenie zrobiły na nim trzy, najbardziej wysunięte na południe, skrawki lądu – a mianowicie Martynika, St.Lucia i Barbados. Martynika to niezwykle zielone miejsce na ziemi z pięknymi ogrodami kwiatów i bajeczną ścieżką wśród koron drzew. Również warto było odwiedzić destylarnię rumu z wielowiekowymi tradycjami. 

Na St.Lucii w pamięci pozostanie wizyta w naturalnych basenach termalnych i widok nieposkromionego wodospadu, ukrytego w tropikalnej dżungli. Barbados, zaś, to plaże z potężnymi skałami wyrastającymi z oceanu, wizyta w fabryce glinianych naczyń, skąd można było zabrać ze sobą “kawałek wyspy” i robiące olbrzymie wrażenie wille i pałace światowej klasy celebrytów. 

Trzecią zdobytą spośród Wielkich Antyli była Jamajka. To kraj Boba Marleya, gdzie czas płynie w rytmie muzyki Reggae i wszyscy mają na ustach jeden z jego największych przebojów One Love. Wrażenie robi dom, w którym mieszkał i atmosfera w nim panująca. Spływ bambusowymi tratwami po rzece wijącej się wzdłuż plantacji trzciny cukrowej i bananowców pozostanie w pamięci do końca naszych dni, a zapach kawy z plantacji z Gór Blue Mountains, w naszych nozdrzach. Jednak, niewyobrażalnie przyjemna była wizyta na plaży Jamesa Bonda, gdzie kręcono, jeden z odcinków przygód agenta 007, Doctor No. 

Ukoronowaniem planu i zwieńczeniem dzieła było zdobycie najmniej odwiedzanej przez turystów, Portoryko, a oryginalnie Puerto Rico (hiszp. bogaty port), byłej hiszpańskiej kolonii, a obecnie zorganizowane nieinkorporowane terytorium Stanów Zjednoczonych. To miejsce nie tylko jest zaskakującym odkryciem pod względem historii i kultury, ale i jej dziewiczości, gdyż wyspa zdołała uchować się przed ekspansją ruchu turystycznego, co ostatnio zaczyna dotykać kolejne tereny w regionie Karaibów. Puerto Rico to uosobienie kontrastu, narodu na granicy dwóch światów, oraz bardzo zjednoczonej społeczności, czy lokalnego patriotyzmu. To na pozór niewielkie i słabo zaludnione miejsce tętni życiem, kulturą, muzyką i oryginalnymi potrawami.

Nierzadkim widokiem są kolorowe niewielkie domy, ogromne murale, czy abstrakcyjne instalacje artystyczne manifestujące obecne wizje miejscowych artystów.

Poruszając się siecią dróg i autostrad, łączących ze sobą wszystkie krańce wyspy od stolicy– San Juan, aż po Cabo Rojo, mamy wrażenie, że uczestniczymy w wyścigu amerykańskich gigantycznych trucków z milowym licznikiem. Gdy zaś po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów dotrzemy do jednego z miasteczek, włączamy się do lokalnego, powolnego ruchu, kierując się w stronę rynku, gdzie stoi kościół, a tuż obok lokalni farmerzy sprzedający różowy sok z Guawy, ananasy i awokado. 

Tam nasz Bohater udał się odnaleźć ducha Pablo Cassals, twórcy hymnu ONZ, który komponował muzykę i żył w rytmie crescendo. W tej niesamowitej atmosferze, na pograniczu kultur, Kamil Poraziński “Życie jak Podróż” czuł unoszącego się w przestworzach ducha słynnego kompozytora, a nawet odnalazł ludzi, którzy go pamiętali, oraz nawiązał kontakt z żoną Pablo, Martą Cassals, obecnie mieszkającą w Stanach Zjednoczonych. Tak właśnie zrealizował cel, spełnił marzenia. 

Gdy czujesz się wolny, masz czysty umysł i zdrowe ciało. Kiedy jesteś radosny, bezpośredni, jasno określasz swoje intencje, trudno im będzie Tobą manipulować. Zawsze o tym pamiętaj… 

Ms.Editor & Camillo Geografico

02.02.2023 Stockholm

Exit mobile version